Sunday Ahzmundin, uwięziona na pokładzie statku kosmicznego Eriophora, uświadamia sobie, że na udaną rewolucję musi się złożyć spisek, szyfry i nieuniknione ofiary. To odkrycie nie przekłada się jednak na razie na zmianę jej losu… Jak zorganizować bunt na pokładzie, kiedy budzą cię z hibernacji na parę dni co milion lat? Jak konspirować, gdy garstka potencjalnych sojuszników zmienia się co wachtę? Jak zaatakować wroga, który nigdy nie śpi, patrzy twoimi oczyma, słucha twoimi uszami i autentycznie chce dla ciebie jak najlepiej?
Czego się spodziewałem zabierając za tę książkę, jako ktoś, kto (poza Zajdlem) SF nie lubi? Nie wiem. Ale nie znalazłem w "Poklatkowych rewolucjach" nic, co do tego gatunku by mnie przekonało.
Do przeczytania zachęcił mnie fragment opisu użytkownika @ PrzetunelowanyElektron, który pisze :
stwierdzam, że chłop musi mieć duszę czarną jak węgiel. ale wcześniej w tym wpisie pada:
Peter Watts.. oj drogi Peter się nie pierdoli w smarowanie lubrykantem, czy okrywanie Cię różowym kocykiem gdy położysz się z jego książką. co...Czytaj całą recenzję